Blok nr 8

Strony

czwartek, 16 czerwca 2016

Dzikie serce

Przeczytałam kiedyś książkę "Dzikie serce, tęsknoty męskiej duszy" Johna Eldredge. Można się z niej dowiedzieć dlaczego mężczyźni zachowują się jak mężczyźni. Oczywiście tylko dowiedzieć, bo w dalszym ciągu dość ciężko to zrozumieć. Warto ją przeczytać, by z mężczyzną żyło się lepiej. Ostatnio uświadomiłam sobie, że wiedza z niej zaczerpnięta jest przydatna również w przypadku posiadania Syna. Syn, jak wiadomo, to także mężczyzna, tyle że o mniejszych gabarytach. To, jakim będzie dzieckiem, albo raczej jakim dzieckiem pozwoli mu się być, z pewnością zadecyduje o tym, jakim w przyszłości stanie się mężczyzną.

"Mężczyzna został powołany do życia na zewnątrz, w nieoswojonej części stworzenia". Niestety społeczeństwo, co gorsza, przede wszystkim my, kobiety, oczekujemy, że nasi panowie będą miłymi chłopcami. Biurko, komputer i uporządkowane mieszkanie to nie jest naturalne otoczenie mężczyzny, on musi czuć "rytm ziemi, musi mieć pod ręką coś namacalnego, ster, lejce, szorstką linę, albo po prostu łopatę". Każdy mały chłopiec podświadomie o tym wie, czuje to całym sobą. Gdy dorasta oczekiwania społeczeństwa zmieniają go. Współczesny wzór dojrzałości to "miły facet". I tym sposobem mamy w okół siebie miłych chłopców, a gderamy pod nosem "gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy".

Mężczyzna nie ma być miłym chłopcem. "Chłopcy nigdy nie czują się dobrze w domu, a mężczyźni cierpią na nieuleczalną tęsknotę odkrywania". Dobrze o tym wiedzieć i pozwolić choć czasami dojść do głosu temu, co siedzi w duszy. Małego i dużego mężczyzny.




wtorek, 7 czerwca 2016

Aj maj

Ostatnio moje myśli są krótkie i konkretne. Biegną od punktu a do b i niewiele dalej. Od wstania do położenia się spać myślę tylko jak ogarnąć dom, siebie i tę sforę dookoła. Codziennie mam azymut na przetrwanie, moje i dzieci, w szczęściu i dobrobycie. Raz bywa lepiej, raz gorzej, ale kiedy w końcu, w połowie maja, opuściły nas choroby, mój byt nabrał lekkości. Nie jest to taka nieznośna lekkość, ale umiarkowana, żebym wiedziała, że jestem matką. Mamy się dobrze, codziennie szukamy najlepszego sposobu na dogadanie się z niespełna 3-letnim dzieckiem. Mistrzem w tej kategorii jest mój Mąż. Ja weszłam już w dziewczyńskie układy z Zofią. Lubimy razem chillować gdy chłopaki oddają się męskim pasjom. 

Maj był krótki jak moje myśli. 
  

poniedziałek, 30 maja 2016

Najbliżej, czyli chustonoszenia odcinek drugi

"Nie noś, bo się przyzwyczai". Zarówno te osoby, które to zdanie wypowiadają, jak i te, które go słuchają, powinny wiedzieć jedną ważną rzecz. Agnieszka Stein, psycholog dziecięca, której poglądy są mi bliskie w swojej książce "Dziecko z bliska" pisze: "Kiedy pojawiają się obawy, że dziecko przyzwyczai się i będzie chciało być noszone cały czas, warto pamiętać, że gotowość do bycia noszonym, jest w naszym gatunku wrodzona i wygasa, kiedy się nasyci, zastępowana ogromną potrzebą samodzielności, niezależności i poruszania się na własny rachunek. W którymś momencie dziecko nie chce już być noszone i to nie dlatego, że się nie przyzwyczaiło, ale dlatego, że jest tyle innych ciekawych rzeczy do robienia. Dzieci, które są noszone w chustach, często już po skończeniu pierwszego roku życia, najchętniej chodzą, a potem biegają na własnych nogach. Niezależnie jednak od poziomu samodzielności dziecka, mogą być takie chwile, kiedy potrzebuje ono kojących ramion opiekuna. Dziecko, które ma pewność, że może się do rodzica zwrócić z prośbą o wzięcie na ręce, kiedy tego potrzebuje, szybciej uniezależnia się od noszenia niż to, które jest odzwyczajone mimo braku gotowości."

Już nie mogłam się doczekać, aż wyciągnę z szafy te piękne szmaty (tak pieszczotliwie mawiają o chustach ich użytkowniczki) i zacznę używać ich na nowo. Z nowym człowiekiem, z nową relacją, z tą cudowną bliskością. Nie rozstałam się z nimi, bo wiedziałam, że ta przygoda musi się jeszcze kiedyś powtórzyć. Teraz, w podwójnym macierzyństwie, doceniam je jeszcze bardziej.





środa, 25 maja 2016

4


"Oczy tej małej jak dwa błękity,
myśli tej małej - czyste zeszyty".

___

Gdy tylko spojrzę w te dwa oceany, na jej twarzy zaraz pojawia się uśmiech. Zofia jest bardzo towarzyska, uwielbia rozmawiać, przyjmować gości, śmiać się.

Myśli ma takie czyste, tak jak intencje, nawet gdy wstanie trochę za wcześnie. Nigdy bym jej nie podejrzewała o to, że może coś wymuszać. Przecież nawet nie wie, że tak można, po prostu mi ufa. Potrzebuje się przytulić, pobyć razem, a to takie normalne.

Zosia jest dzieckiem spokojnym, opanowanym, cierpliwym, nie awanturuje się i rzadko złości. Muszę się od niej jeszcze wiele nauczyć.   

poniedziałek, 9 maja 2016

Migawki kwietnia


Kiedyś myślałam, że kwiecień to taki piękny miesiąc. Kiedyś myślałam, że brzozy to takie piękne drzewa. Tak było, dopóki moim ulubieńcem kwietnia nie został inhalator. Musieliśmy po raz kolejny zaprzyjaźnić się ze sterydami, żeby usunąć skutki domniemanego ataku pylącej brzozy. Gdy budził mnie nad ranem, tak dobrze mi już znany, kaszel przypominający szczekanie psa, opadały mi ręce. Spoglądałam wtedy wzrokiem frankensteina na męża sycząc przez zęby: on jest znowu chory. Mimo, że leków mam już taki zapas, że całe przedszkole mogłabym wyleczyć, przy trzecim opadaniu rąk pomógł już tylko szpital. Być może ta brzoza jest tak naprawdę Bogu ducha winna, co nie zmienia faktu, że kwiecień po raz kolejny jest jakiś felerny. To druga taka wiosna i przyznam, że zaczynam na nią patrzeć coraz mniej przychylnym okiem. Zamiast napawać się kwiatkami na drzewach, nasłuchuję świszczącego oddechu. A najgorsza jest ta gula, która stoi w gardle i skacze z każdym usłyszanym kaszlnięciem. Po ustabilizowaniu sytuacji z dzieckiem numer jeden przyszła pora na dziecko numer dwa. Maju, bądź dla nas bardziej łaskawy.


czwartek, 21 kwietnia 2016

3

___
"Nie za bardzo wiadomo jakże to się dzieje
że czas wtedy przychodzi gdy go wcale nie ma
i w sam raz tyle tylko ile go potrzeba". 

Czas jest pojęciem względnym, mocno rozciągliwym i nieubłaganym. Mam go na to co ważne, choć wiele więcej ważnych rzeczy chciałabym w nim zmieścić. Nie myślę o tym co kiedyś i znów, bo teraz jest wystarczająco piękne. Tak trudno upchnąć w dzisiaj wszystkie plany i tęsknoty. Tak łatwo zapomnieć, że to dzisiaj już nigdy się nie powtórzy. Dlatego parę myśli zamykam szczelnie w pudełku wspomnień, żeby kiedyś sobie przypomnieć, jak przez trzy miesiące zmieniało się znowu całe życie. 


czwartek, 14 kwietnia 2016

Coś na ząb, czyli #33 pomysły na zdrowe przekąski (nie tylko) dla dzieci

Mam w domu takiego małego człowieczka, który każe się podsadzić, by wodzić wzrokiem po kuchennym blacie w poszukiwaniu czegoś do przekąszenia. Dlatego wszystkie przekąski taty są schowane w najwyższej szafce. Zwykle więc jego wzrok pada na owoce. Czasami otwiera też lodówkę, jednak jest to pułap dla niego zbyt wysoki i dostrzega jedynie znany mu jogurt naturalny. Innym razem otwiera sobie szufladę, wyciąga słoik z amarantusem i każe się karmić w samolocie, tj. przykryty poduszką na kanapie. Tam i tylko tam, gdzie indziej mu nie smakuje. Gdy jego wzrok padnie na szafkę cargo, wyciąga słodką paprykę w proszku, majeranek, imbir bądź cynamon, robi oczy kota ze shreka i mówi "daaaaj Jasiowi pjóbować". Nie mam serca mu odmówić (z resztą nie widzę takiej konieczności, choć nie przepadam za suchymi ziołami i proszkami w czystej postaci). W tej samej szafce wygrzebie czasami nerkowce, czasami migdały albo pistacje. Gdy siadamy na blacie przy zlewie na przedpołudniowej kawce (nie mamy stołu w kuchni, więc radzimy sobie jak umiemy), czasami wypatrzy bazylię bądź natkę na parapecie. Lubi sobie chłopak porzuć takie liście, mówi, że dobre to jest. Cieszę się póki czas, bo dzieci są tak nieprzewidywalne, że jutro mogę usłyszeć, że stanowczo odmawia spróbowania czegokolwiek. Myślę sobie jednak, że czym skorupka za młodu nasiąknie...

Opcji przekąsek dla dwuipółlatka jest mnóstwo. Zdrowych również. Dlatego nie ma u nas ciasteczek, biszkoptów, herbatników, paluszków i innych guilty pleasures. Nie tęsknię za nimi, w odróżnieniu do smaku ciasta drożdżowego, które muszę sobie upiec raz na jakiś czas. Zdrowe jedzenie może być fajne i atrakcyjne dla dziecka. Nawet jeśli za pierwszym razem pogardzi naszą propozycją, warto próbować. A oto nasze smaczne, zdrowe i bardzo szybkie przekąski:

#1 Pestki słonecznika, #2 dyni, #3 migdały


#4 Amarantus ekspandowany (można również kupić #5 ekspandowaną pszenicę, #6 kaszę jaglaną, #7 grykę, albo #8 ryż. Fajnie przyklejają się do języka, więc jedzenie może być dobrą zabawą).

#9 Gorzka czekolada (to Jasia ulubiony podpunkt)


#10 Orzechy (u nas najczęściej nerkowce, #11 pistacje, #12 fistaszki i #13 włoskie, czasami #14 orzechy laskowe. Orzechy stanowią dodatkową atrakcję, bo można je obierać i ćwiczyć małe paluszki.)

#15 Suszone owoce (to jedna z rzeczy, oprócz fig, za którymi Jaś nie przepada. Nawet słodkie #16 rodzynki mu nie smakują. Częściej wybiera #17 żurawinę. Toleruje też #18 suszone śliwki, a mniej smakują mu #19 suszone jabłka czy #20 morele. Warto pamiętać by w miarę możliwości wybierać te niesiarkowane owoce).


#21 Owoce (u nas najczęściej jabłka, #22 kiwi i #23 banany. Z utęsknieniem czekamy na świeże #24 truskawki, #25 maliny, #26 borówki, #27 jeżyny, #28 czereśnie...)

#29 Warzywa, np. papryka, #30 ogórek, #31 marchewka (obieraczką do warzyw wycinam podłużny cieniutki pasek marchewki i mówię, że to wąż - Jasiek wraca po kilka razy i prosi "jesce wenza". Zdarza mu się również próbować seler, kapustę, pietruszkę, sałatę, kiełki). Czasami forma podania i niezła historia skuszą największego niejadka. W tym miejscu polecam zajrzeć na instagramowy profil tej pani (klik). Samantha Lee pisze o sobie food artist i  potrafi wyczarować na talerzu prawdziwe cuda!


#32 Domowe ciasto, #33 paluchy drożdżowe
Zdjęcie wkrótce. Znikają zbyt szybko.

Opcji jest oczywiście znacznie więcej, ale starałam się wybrać te, które w większości nie wymagają niemal żadnego przygotowania, oprócz dokonania dobrego wyboru w sklepie.

Jak Wam się podobają nasze propozycje? Może jest jeszcze coś co powinnam dopisać do listy? A co wy podjadacie razem z Waszymi dziećmi?